"Spacerem po górach" w Beskidzie Małym
Listopad powitał nas pięknymi słonecznymi dniami, a złota polska jesień tkała dywany z żółtych i brązowych liści zapraszając do spacerowania. Żal byłoby nie wykorzystać takiej aury! Zatem wykorzystaliśmy i to do oporu!
6 listopada wyruszyliśmy w Beskid Mały, a jak wiadomo jest on wspaniały. Tego dnia plan był prosty – zdobywamy Czupel – najwyższy szczyt tego pasma i zarazem szczyt zaliczany do Korony Gór Polski. Motywacja zatem była.
A skoro wszystko tak pięknie nam sprzyjało to nawet poranna czy też raczej śródnocna pobudka nikomu nie popsuła humoru. Skoro świt, bo już o 4.25 spotkaliśmy się w umówionym miejscu, aby wyruszyć w drogę.
Około 9.00 znaleźliśmy się w Łodygowicach - miejscu, gdzie przygoda właściwa dopiero się zaczynała. Stamtąd wyruszyliśmy w góry. Wędrówkę umilały nam piękne widoki. Nie brakował ich tego dnia. Beskid Śląski z królującym tam Skrzycznem jak na dłoni!
I tak sobie wędrowaliśmy raz po raz zerkając dookoła siebie i podziwiając wyjątkowo malowniczy teren. Po kilku godzinach wędrówki dotarliśmy przez Przyszop dotarliśmy na Czupel. Radość z osiągnięcia celu ogromna!
Niedaleko poniżej szczytu rozpaliliśmy ognisko. Część piechurów zdecydowała się upiec kiełbaski, a część powędrować w kierunku Schroniska i tam skorzystać z cieplej zupki lub pysznej buły z jagodami.
Kiedy wszyscy już wypoczęli i napełnili swoje brzuchy, przyszedł czas powrotu. Skierowaliśmy swe kroki w kierunku miejscowości Kozy, to tam przyszło nam mieć punkt końcowy wędrówki.
To był udany dzień! Wspaniałe jesienne wędrowanie w ciepłych promieniach słońca z przepięknymi panoramami.Około 20 km w nogach, 1010 m w górę i niezliczona ilość endorfin w organiźmie - tak w liczbach możemy oszacować ten dzień.
Koniecznie musimy tam wrócić, a kto jeszcze tam nie był, zachęcamy do obrania tego miejsca a cel swej wędrówki.